niedziela, 20 lutego 2011

PJ Harvey „Let England Shake”



PJ Harvey   „Let England Shake” 



Czego wymagać od artystów, którzy są dla nas bardzo ważni. Czy tego, aby na każdej nowej płycie nas zaskakiwali?  Czy może tego, by po prostu nagrywali przyzwoite płyty? Z Polly Jean Harvey sprawa jest taka, że można  on niej powiedzieć wszystko, tylko nie to, że jest przewidywalna. Uwielbiam jej płyty z lat 90-tych (dwie pierwsze „Dry”, „Rid Of Me” za surowość i drapieżność, a „To Bring You My Love” za wszystko). Późniejsze albumy też trzymały poziom, natomiast jej ostatnia solowa płyta „White Chalk” z 2007 roku była dla mnie sporym zaskoczeniem. Bardzo stonowana i delikatna, z fortepianem jako zdecydowanie najważniejszym instrumentem. Sporo czasu zajęło mi przekonanie się do tej płyty (i choć ją doceniam, to rzadko do niej wracam).


W tym roku wyszła jej kolejna płyta „Let England  Shake”. I znowu zaskoczenie. Może nie tak duże jak przy płycie „White Chalk” ale jednak. Szczególnie, jeżeli chodzi o teksty. PJ Harvey poświęciła płytę Anglii i jej problemom społeczno-politycznym. Jednym z głównych wątków przewijających się na tej płycie jest wojna. Z całą jej brutalnością i okrucieństwem. Na przykład  utwór „The Words That Maketh Murder”  zaczyna się od słów:


„I've seen and done things I want to forget;
 I've seen soldiers fall like lumps of meat,
 Blown and shot out beyond belief.
 Arms and legs were in the trees.”


Trzeba przyznać, że to dosyć mocne stwierdzenia. Podobnie prezentuje się w warstwie tekstowej (w mniej lub bardziej drastycznej formie) reszta płyty. Ale naprawdę warto je sobie przetłumaczyć.


„Let England Shake” nagrywany był XIX-wiecznym kościele w Dorset, i w tym albumie jest słyszalna pewna podniosłość. Jednocześnie jest to płyta pełna pasji, energii, ale podanej w dosyć lekki, wirujący sposób. Może to kwestia odpowiedniego dobrania instrumentarium. PJ Harvey mocno zredukowała gitary, a nie bała się użyć np. harfy albo cytry. Saksofon wykorzystany w utworze „The Last Living Rose” daje genialny efekt! Oszczędność środków wyrazu jest zarazem siłą tej płyty. Na pierwszy plan wysuwa się głos Polly. Nie jest już tak szorstki jak na jej pierwszy płytach, ale na „Let England Shake” sprawdza się znakomicie. Bardzo ważną rolę odgrywają  jej współpracownicy i starzy przyjaciele Mick Harvey i John Parish. Ten drugi wspiera ją także wokalnie w kilku numerach, a w ostatnim na płycie „The Colour Of The Earth” przejmuje główną rolę.


Przez większość krytyków i słuchaczy „Let England Shake” została bardzo pozytywnie przyjęta. Cóż, mnie pozostaje się tylko z tym zgodzić i stwierdzić, że to będzie jedna
z ważniejszych płyt 2011 roku.