poniedziałek, 20 lutego 2012



Sinéad O'Connor - How About I Be Me (And You Be You)?


Muszę przyznać, że nie spodziewałem się już zbyt wiele po tej artystce. Jak dla mnie zbyt wiele skandali a za mało muzyki. . Tak naprawdę ostatnią płytą, która przyciągnęła moją uwagę  była  Faith and Courage z 2000 roku. Od tego czasu Sinead O’Connor jakby zaczęła na nowo poszukiwać swojej tożsamości muzycznej. Świadczą o tym albumy „Sean-Nós Nua” (2002)  z tradycyjnymi pieśniami irlandzkimi czy „Throw Down Your Arms” (2005) z autorskimi wersjami znanych utworów reggae. Płyty całkiem przyzwoite lecz przysłonięte przez kolejne skandale wywołane przez artystkę. Wiadomo też, że piosenkarka przez te lata już kilka razy nosiła się z zamiarem zakończenia swojej kariery.


Kiedy na początku 2012 roku zaczęły docierać informacje o kolejnym załamaniu nerwowym
i pobycie w szpitalu z powodu depresji, ostatnią rzeczą o której pomyślałem było to, że już niedługo będę słuchał nowej płyty  Sinéad O'Connor. Trzeba dodać, że płyty zaskakująco przyzwoitej.


„How About I Be Me (And You Be You)?” to najlepszy album artystki od lat. Oczywiście nie ma  świeżości fantastycznego debiutu „The Lion and the Cobra”  ani przebojowości „I Do Not Want What I Haven't Got”, ale jest coś, co tę płytę wyróżnia. To głos Sinéad O'Connor. Ciągle pełen pasji i zaangażowania brzmi równie dobrze jak na początku  kariery.  Sprawia, ze nadal wierzymy w szczerość jej intencji i to co nam chce przekazać.


Muzycznie płyta także trzyma poziom. Otwiera ją przebojowy, folkowo-reggae'owy
 „4th And Vine". Po nim następuje intrygująca ballada „Reason With Me". Jednak najlepszy jest środek płyty z takimi utworami jak  „Old Lady", „Take Off Your Shoes" czy „Queen of Denmark". Nie są to jakieś nowatorskie i przełomowe kompozycje, ale ja takich od Sinéad O'Connor nie oczekuję. Natomiast dostaję naprawdę niezłe utwory zaśpiewane do tego wyjątkowo mocnym i będącym w dobrej formie głosem.


Zupełnie odrębna sprawa to teksty artystki, które zawsze wzbudzały kontrowersje. Tutaj na płycie mają czasami zabarwienie autobiograficzne. Oczywiście  Sinéad O'Connor nie byłaby sobą gdyby nie poruszała także tematu Boga i wiary. Jednak na plus trzeba dodać, że wokalistka potrafi pisać świetne teksty w sposób prosty, jednocześnie nie popadając w banał (przykładem choćby tekst do znakomitej kompozycji „The Wolf Is Getting Married")


Trudno powiedzieć jak to wygląda w jej życiu prywatnym, ale jeżeli chodzi o karierę muzyczną to dla mnie Sinéad O'Connor płytą „How About I Be Me (And You Be You)?” naprawdę wraca do formy. Myślę, że mniej skandali a więcej dobrej muzyki to kierunek, którego powinna się zdecydowanie trzymać.