czwartek, 1 grudnia 2011



Kazik Na Żywo -  „Bar La Curva / Plamy na słońcu”


Po 12 latach Kazik Na Żywo wydał nową płytę. Zawsze ich ceniłem za konkretne, ciężkie granie bez specjalnych udziwnień. Ich trzy płyty wydane w latach 90-tych („Na żywo, ale w studio”, „Porozumienie Ponad Podziałami” i „Las Maquinas de la Muerte”) to dla mnie jedne z najważniejszych płyt polskiego rocka. Bardzo się ucieszyłem z ich reaktywacji i koncertów natomiast, co do nowej płyty miałem pewne obawy. Wiadomo, czasy się zmieniają i nie byłem do końca przekonany czy kapela będzie potrafiła wykrzesać z siebie ogień jaki był na poprzednich płytach.


Pierwsze wrażenie jakie się nasuwa po przesłuchaniu to takie, że panowie postanowili trochę pokombinować i, moim zdaniem, przyniosło to bardzo dobry efekt. Płyta podzielona jest na dwie części. Pierwsza nosi nazwę „Bar La Curva” i zaczyna się od numeru pod tym samym tytułem. Kawałek jest w sam raz na otwarcie, choć Kazik w jednym z wywiadów stwierdził, że jego zdaniem jest najsłabszy i dlatego został umieszczony na początku żeby dalej było już tylko lepiej. Drugi utwór „Mój synku” już przynosi pewną odmianę bo jest to chyba jedna z lżejszych piosenek jakie KNŻ kiedykolwiek stworzył. Generalnie w tej części płyty dominują utwory szybkie, momentami z takim punkowym podejściem jak choćby „Hanna Gronkowiec Walczy”, „Marzenia swoje miej” czy „Przecięty na pół”.  Świetne wrażenie robi tez kawałek „Czemu, ach czemu”.


Drugą i  najlepszą część płyty otwiera utwór „Plamy na słońcu”. Dla mnie to jeden z lepszych rockowych numerów jaki powstał w Polsce w ostatnich latach. Po nim następuje cięższy, wolniejszy, ale tez bardzo dobry „Nie ma boga”. Całą płytę urozmaica brzmiący dosyć psychodelicznie utwór „Nikomu nie cofam poparcia”. Zresztą, słuchając całości odnoszę wrażenie, że panowie Kazik, Litza , Burzyński, Kwiatkowski i Goehs są naprawdę w dobrej formie i świetnie im się razem współpracuje.


Odrębna sprawa na tej płycie to teksty. Z wyjątkiem jednego („Jak rodzi się zło”, którego autorem jest basista Michał Kwiatkowski”) wszystkie napisał Kazik. W większości bardzo dobre i (z małymi wyjątkami) dość pesymistyczne (jakie czasy, taki nastrój). Traktujące o obojętności na zło („Czemu, ach czemu”), czy podzieleniu Polaków ze względu na poglądy polityczne („Przecięty na pół”). Znana jest też powszechnie niechęć (delikatnie powiedziane) Kazika do całej naszej klasy politycznej („Nikomu nie cofam poparcia”). Jednak najbardziej odnośnie tekstu wyróżniają się „Plamy na słońcu” i „Nie ma boga”. Ten ostatni został zainspirowany świetnym izraelskim filmem „Liban”, choć generalnie ma też szerszą wymowę.


Bardzo się cieszę, ze Kazik zamiast wylegiwać się na plaży albo grać w reklamach, czy zostać jurorem w jakimś kolejnym słabym programie nadal chce współtworzyć takie płyty. Natomiast cały KNŻ jako zespół ma nadal coś ciekawego i ważnego do powiedzenia.