Sinéad
O'Connor - How About I Be Me (And You Be You)?
Muszę przyznać, że nie spodziewałem się już zbyt wiele po
tej artystce. Jak dla mnie zbyt wiele skandali a za mało muzyki. . Tak naprawdę
ostatnią płytą, która przyciągnęła moją uwagę
była Faith and Courage z 2000
roku. Od tego czasu Sinead O’Connor jakby zaczęła na nowo poszukiwać swojej
tożsamości muzycznej. Świadczą o tym albumy „Sean-Nós Nua” (2002) z tradycyjnymi pieśniami irlandzkimi czy
„Throw Down Your Arms” (2005) z autorskimi wersjami znanych utworów reggae. Płyty całkiem
przyzwoite lecz przysłonięte przez kolejne skandale wywołane przez artystkę.
Wiadomo też, że piosenkarka przez te lata już kilka razy nosiła się z zamiarem
zakończenia swojej kariery.
Kiedy na początku 2012 roku zaczęły docierać informacje o
kolejnym załamaniu nerwowym
i pobycie w szpitalu z powodu depresji, ostatnią rzeczą o
której pomyślałem było to, że już niedługo będę słuchał nowej płyty Sinéad O'Connor. Trzeba dodać, że płyty
zaskakująco przyzwoitej.
„How About
I Be Me (And You Be You)?” to najlepszy album artystki od lat. Oczywiście
nie ma świeżości fantastycznego debiutu
„The Lion and the Cobra” ani
przebojowości „I Do Not Want What I Haven't Got”, ale jest coś, co tę płytę
wyróżnia. To głos Sinéad
O'Connor. Ciągle pełen pasji i zaangażowania brzmi równie dobrze jak na
początku kariery. Sprawia, ze nadal wierzymy w szczerość jej
intencji i to co nam chce przekazać.
Muzycznie płyta także trzyma poziom. Otwiera ją przebojowy,
folkowo-reggae'owy
„4th And Vine". Po nim następuje
intrygująca ballada „Reason With Me". Jednak najlepszy jest środek płyty z
takimi utworami jak „Old Lady",
„Take Off Your Shoes" czy „Queen of Denmark". Nie są to jakieś
nowatorskie i przełomowe kompozycje, ale ja takich od Sinéad O'Connor nie
oczekuję. Natomiast dostaję naprawdę niezłe utwory zaśpiewane do tego wyjątkowo
mocnym i będącym w dobrej formie głosem.
Zupełnie odrębna sprawa to teksty artystki, które zawsze
wzbudzały kontrowersje. Tutaj na płycie mają czasami zabarwienie
autobiograficzne. Oczywiście Sinéad
O'Connor nie byłaby sobą gdyby nie poruszała także tematu Boga i wiary. Jednak
na plus trzeba dodać, że wokalistka potrafi pisać świetne teksty w sposób
prosty, jednocześnie nie popadając w banał (przykładem choćby tekst do
znakomitej kompozycji „The Wolf Is Getting Married")
Trudno powiedzieć jak to wygląda w jej życiu prywatnym, ale
jeżeli chodzi o karierę muzyczną to dla mnie Sinéad O'Connor płytą „How About I
Be Me (And You Be You)?” naprawdę wraca do formy. Myślę, że mniej skandali a
więcej dobrej muzyki to kierunek, którego powinna się zdecydowanie trzymać.